44. Fourth Of July

Podczas gdy krzyki Mack są najgorszym sposobem na pobudkę, pocałunki Justina są zdecydowanie najlepszym.
Nie wiem, która jest godzina, ale wiem, że jest wcześnie ponieważ promienie słoneczne nie padają na całą powierzchnie okna. Ramiona Justina ciasno mnie obejmują, przyciskając plecy do jego torsu.
Uwalniam westchnienie, gdy usta Justina odnajdują mały punkt za moim uchem i czuję na skórze jego uśmiech.
- Dzień dobry, kochanie - mruczy, ja nucę ciesząc się tym troszkę za bardzo. - Jesteś wystarczająco rozbudzona, by pamiętać co dzisiaj za dzień, czy powinienem ci przypomnieć? - pyta mnie, a ja po raz kolejny nucę, tym samym mówiąc mu, że jeszcze w połowie śpię. Chichocze, a przez jego ciepły oddech dostaję gęsiej skórki. Odwraca mnie twarzą do ciebie. - Dzisiaj jest Czwarty Lipca.
O cholera. Jak tylko to mówi, napada mnie wir myśli i w mgnieniu oka jestem cała rozgrzana. Jutro jest koncert SoMo.
- Szczęśliwego Czwartego Lipca - szepczę. Przygryzam wargę gdy w jego oczach dostrzegam, że myśli dokładnie o tym samym co ja. To już jutro! Justin się uśmiecha i po mnie powtarza, pochylając się aby delikatnie mnie pocałować. Jestem pewna, że chciał dać mi tylko buziaka, ale nagle nie mogę się powstrzymać przed oddaniem mu pocałunku.
Kiedy przyciskam do niego usta, wyczuwam zmianę w jego posturze, napięcie pojawia się znikąd. Jego ramiona się rozluźniły, a dłonie zjechały na plecy; jedna pomiędzy łopatkami, a druga na linii mojej talii. Przyciąga mnie do siebie i obraca nas, tak że siedzę dokładnie nad nim.
Piszczę, a on śmieje się w moje usta. Wspieram się przedramionami na jego klatce piersiowej, podczas gdy dłońmi obejmuję jego twarz i czule go całuję. Przenosi uścisk na moje uda i zostajemy w tej pozycji, aż obydwoje tracimy dech.
Kiedy do tego dochodzi, nie podejmujemy się nawet najmniejszego wysiłku, aby zmienić nasza pozycję. Opuszczam głowę, aż nasze czoła się spotykają. Uśmiechamy się do siebie, przypominając sobie jak się oddycha. Justin wzdycha, a ciepłe powietrze spotyka moje usta przez co chichoczę. Uśmiecha się i raz jeszcze pochyla do pocałunku.
- Jesteś głupia - mówi i całuje mnie raz jeszcze. Wypuszczam kolejny chichot i odpowiadam mu tym samym, dziobiąc jego usta. Wzdycha z oczywistego powodu, a jedna z jego dłoni wspina się by pobawić się moimi włosami, które nawiasem mówiąc są w zupełnym bałaganie, nawet jeżeli spięłam je przed snem. Zsuwam się nieco w dół, kładąc głowę na jego bijącym sercu i pozwalam mu koić. Jestem w niebie.
- Kochanie, musimy wstawać - mówi po krótkiej chwili, przecinając komfortową ciszę, w której się zagłębiłam, przez co jęczę głośno w wyrazie sprzeciwu. Śmieje się i porusza pode mną, próbując usiąść. Wydymam wargę, kiedy siadam naprzeciwko niego, krzyżując nogi i kładąc ręce na łydkach.
- Dlaczego? - pytam i zatapiam się w jego dotyku, kiedy kładzie swoją dłoń na moim policzku i kciukiem wyrównuje moją dolną wargę. Całuje jego palca od tak sobie, zostając nagrodzona jego oślepiającym uśmiechem. Ugh szczęściara ze mnie.
- Poprzedniego wieczora tata zapytał się mnie, czy nie chcielibyśmy wyjść na plażę dzisiaj rano. Już spałaś, więc po prostu się zgodziłem - tłumaczy i marszczy brwi. - To źle? Nie chciałaś iść? Przepraszam. - Aw.
- Nie, Justin. Jest w porządku - zapewniam go i nagle, nie wiem nawet skąd, wpadam na pomysł. - Mogę zaprosić Mack i mojego brata?
Justin natychmiast głupawo się uśmiecha, a ja muszę zwalczyć w sobie ochotę zmrużenia oczu. Poprzedniej nocy Mack napisała mi, że musi ze mną porozmawiać, więc do niej zadzwoniłam. Oczywiście Justin był ze mną, więc słyszał jak moja najlepsza przyjaciółka wariuje na temat Jace'a oraz przez to, że nareszcie coś się wydarzyło i własnie przez to, musiałam mu powiedzieć co wiem. Poszło tak jak przewidywałam.
- Oczywiście, że możesz. To sposób w jaki mogę przypomnieć ci, że przegrałaś - drażni się ze mną i tym razem mrużę na niego oczy.
- Zamknij się - irytuję się. - Tu nie było nic do przegrania. Po prostu miałeś szczęście w swoich założeniach.
- Tak, tak. Przegrałaś, przyznaj to - mówi i próbuje mnie do siebie przyciągnąć, ale się odsuwam. Wydyma wargę, a ja muszę ugryźć język, żeby powstrzymać się od powiedzenia mu, że tak na prawdę nie jestem zła, chociaż na taką wyglądam. Wstaję z łózka i upewniam się, że kręcę biodrami w taki sposób, aby wiedział, że robię to celowo. Na szczęście, orientuje się, że się z nim drażnię, że nie jestem zła.
Słysze jego ryk zaraz po tym jak zamykam się w łazience. Kiedy tylko drzwi się zamykają, moje usta rozciągają się w szerokim uśmieszku. Boże, uwielbiam się z nim drażnić.
Z uśmiechem, odkręcam wodę pod prysznicem, aby się nagrzała, w chwili gdy ja będę się rozbierać. Po ściągnięciu koszulki Justina, zdaję sobie sprawę, że zapomniałam zabrać ze sobą ubrań i przez chwilę panikuję. W końcu decyduję się, aby właśnie w ten sposób podenerwować Justina. Poza tym, po jutrzejszej nocy, będzie wiedział jak wyglądam bez ręcznika, więc do nie ma znaczenia.
Och Boże, to już jutro!
Z nowo odkrytym podnieceniem wskakuje pod prysznic i staram się skupić na utrzymaniu się przy zdrowych zmysłach. Jeszcze tylko kilka godzin.

♦♦♦

O dziesiątej dwadzieścia rano, wraz z Justinem czekamy na swoich przyjaciół przed domem Kylie. Jego ramiona ciasno oplatają mój nagi brzuch. Trzyma ręce pod moją koszulką i kreśli kółka na mojej skórze. Nie był wstanie utrzymać rąk przy sobie od czasu gdy opuściłam łazienkę w ręczniku i mogę szczerze przyznać, że nie mam na co narzekać, nawet jeżeli przez to sprawia, że wariuję.
- Nie mogę się doczekać, żeby znów zobaczyć cię taką wilgotną - Justin szepce, ustami podrażniając moje ucho. Całuję mnie w małżowinę, a ja wzdycham cicho, przez uczucie, jak i przez to co powiedział. 
Justin chichocze i całuje moje ramię, a ja dostaje gęsiej skórki. - Ty kusicielko, nie mówiłem o tym. Wspominałem tylko nasz wspólny czas na Baja. To jak pięknie wyglądałaś w wodzie. 
Och, cholera. - Oczywiście, że wspominałeś Baja, wiedziałam - kłamię. Oczywiście się rumienię, przez co Justin się śmieje.
- Oczywiście, że wiedziałaś - mówi, całując mój płonący policzek i wzmacnia uścisk wokół mnie. - Ale hej, tego też nie mogę się doczekać.
- Justin - znowu wzdycham, czując na szyi jego pocałunki. Boże, jestem dzisiaj taka wrażliwa. Mam nadzieję, że nie chodzi tu o mój kobiecy problem. Na prawdę chcę, aby jutro się wydarzyło. Och, proszę. Mam nadzieję, że to nie to.
Justin burczy i jedna z jego dłoni odwraca do niego moją twarz. Całuje mnie, a ja natychmiast zamykam oczy. - Nie mogę się doczekać chwili, gdy będziesz jutro mnie wołała własnie w ten sposób.
Och Boże.
Znowu mnie całuje, ale tym razem oddaje pocałunek. Nie jest to najbardziej komfortowa pozycja, ale szczerze nie interesuje mnie to w tej chwili. Unoszę rękę do jego twarzy. Nasz pocałunek jest powolny, ale pożądliwy.
Huk zamykanych drzwi zaskakuje nas, przez co się rozdzielamy, blokując ze sobą spojrzenia i uśmiechając się przez sekundę, a następnie odwracamy się do Mack i Jace'a. 
Byłam prawie więcej niż pewna, że przyjdą trzymając się za ręce lub coś w tym stylu, ale jedyną różnicą, która zaszła w ciągu tych kilku dni, jest to, że wydają się być siebie bliżej, śmiejąc się, jakby od zawsze byli ze sobą blisko. Zupełnie tak jak Mack i ja, jeżeli nawet nie bliżej. To powinno być dla mnie dziwne, ale z jakiegoś powodu takie nie jest. Jedynie czuję się źle z tym, że nie byłam świadkiem rozkwitu ich związku.
- Hej! - witam się z nimi, przybierając na twarzy wesoły uśmieszek i staram się zapomnieć o czym myślałam wcześniej. Uśmiechają się do mnie, a ja odsuwam się od Justina, żeby ich przytulić. Najpierw przytulam Mack, przy okazji drażniąc ją tematem Jace'a. Śmieje się i odchodzi przywitać się z Justinem w chwili gdy ja tulę się do Jace'a.
- Wow, myślę, że trochę urosłem - Jace żartuje, patrząc w dół na mnie. - A może to ty już się kurczysz, stara panno?
Łapię zaskoczona oddech i uderzam go w ramię. Śmieje się, przyciągając mnie do kolejnego uścisku. - Musisz częściej się z nami spotykać, siostrzyczko. Już wkrótce twój miesiąc miodowy się zakończy - szepcze, a ja odsuwam się od niego natychmiast, by odczytać emocje na jego twarzy, chcąc sprawdzić czy jest poważny, czy wręcz przeciwnie. Wytyka mi język tym samym udowadniając, że żartował, ale myślę, że po części miał to na myśli. Naprawdę się zdystansowałam, no nie? 
- Nie martw się Jacey. Kiedy wprowadzicie się do pustego apartamentu Justina, będziemy spotykać się dużo częściej. Obiecuję - mówię stanowczo, patrząc w jego oczy. Jace przytakuje, uśmiechając się delikatnie dzięki czemu natychmiastowo się rozluźniam. Patrzy na coś ponad moją głową, a ponieważ dokładnie wiem komu się przygląda, wspinam się na czubki butów i szepczę: 
- Będziecie uroczą parą.
Staję z powrotem na ziemi na czas, aby zobaczyć delikatny rumieniec goszczący na jego policzkach. Awww. - Wiesz? - pyta mnie, a jego niebieskie oczy otwierają się szeroko, czyniąc go o pięć lat młodszym. Pamiętam, kiedy miał dwanaście lat i zabrałam go na lekcje nauki jazdy. Był równie podekscytowany. Dobre czasy, kiedy nie znaliśmy prawdy.
- Oczywiście, że wiem, ale porozmawiamy o tym później, w porządku? - mówię cicho, wiedząc, że jesteśmy obserwowani. Jace kiwa głową i znów się uśmiecha, a ja oddaję uśmiech, starając się go uspokoić.
- Gotowi? - Justin pyta, kiedy odwracam się w jego stronę Zauważam drobny uśmieszek na jego ustach, ale to ignoruję. Przytakuję i delikatnie go całuję, a następnie kieruję się na tylne siedzenia. Przez to, że Jace jest naprawdę wysoki, pozwalam mu usiąść z przodu. 
W samochodzie, Mack natychmiast rozpoczyna rozmowę, mówiąc mi o wszystkim co ominęłam w związku z tą suką Kylie, jak to ona ujęła. Śmieję się przez całą podróż. Chłopcy czasem do mnie dołączają, będąc głównie zajęci przez swoją rozmowę. 
Kiedy docieramy na plażę, rodzina Justina jest już na miejscu, ponieważ postanowili zjeść coś, podczas gdy my pojedziemy po naszych przyjaciół. Justin wszystkich sobie przedstawia, a dzieci natychmiastowo się do nas przywiązują, do czego zdążyłam się już przyzwyczaić w ostatnim tygodniu. Chociaż ja ich rozumiem. W ich wieku, nie chciałabym spędzać czasu ze swoimi rodzicami, jeżeli mogłabym bawić się z takimi fajnymi młodymi dorosłymi jak my. Spójrzmy prawdzie w oczy, jesteśmy świetni. 

♦♦♦

Około południa, kiedy dorośli się opalają, a Mack wraz z Jacem bawią się z dzieciakami, Justin i ja decydujemy się na spacer wokół brzegu.
Mam na sobie tylko swoje bikini, a Justin swoje spodenki. Jednak mam jego koszulkę przewiązaną na ramionach,w celu bronienia ich przed słońcem. Mogłabym być naturalnie opalona, ale jeżeli jestem zbyt odsłonięta dostaję bąbli, szczególnie w tej porze dnia, gdy słońce zaczyna naprawdę palić. 
- Kochanie? - Justin mnie woła, a ja odwracam wzrok od oceanu, idąc koło niego ręka w rękę. Przyznaję, bywałam zazdrosna, kiedy widziałam pary jak my, przechadzające się po plaży, więc teraz jestem naprawdę szczęśliwa, mogąc robic dokładnie to samo z takim niesamowitym facetem. 
- Tak? - odpowiadam, promieniejąc, kiedy czuję jak moje serce przyspiesza bicie z radości.
- Myślałem o wieczorze, nas idących na pokaz fajerwerków i zdałem sobie sprawę, że nawet cię nie zapytałem. Co zazwyczaj robicie Czwartego Lipca? - pyta i natychmiast dodaje:
- Nie musisz mi odpowiadać, jeżeli są to dla ciebie ciężkie wspomnienia. Zauważyłem, że nie lubisz rozmawiać o swojej przeszłości. 
Nucę zanim odpowiadam. Mieszanka uczuć nagle zalewa moje myśli. Głównie nostalgia*, kiedy wspominam wcześniejsze lata. Mieliśmy zwyczaj chodzić nad zatokę z naszymi rodzicami, aby oglądać fajerwerki. Gdy odeszli, nie robiliśmy nic, ale w poprzednim roku, ciotka Chloe kupiła nam bilety do Nowego Jorku, więc spędziliśmy z nią czas. To był pierwszy raz, gdy byłam tak szczęśliwa, od czasu dowiedzenia się prawdy. 
Ale wiem, że w tym roku, będzie nawet lepiej. Mając Justina po swojej stronie, jak mogłoby nie być? 
Serce rośnie mi z miłości do niego, kiedy myślę o tym, jak dobrze nauczył się ze mnie czytać w ciągu tych kilu tygodni. Staje się do dla mnie coraz wyraźniejsze, jak wielkie szczęście mam, posiadając go. Ugh. Uczucia.
- Nigdy nie robiłam czegoś wielkiego - w końcu mu odpowiadam, ale jedyne czego naprawdę chcę, to otoczyć go ramionami, przytulic i już nigdy nie puścić. - Chociaż rok temu odwiedziłam moją ciotkę w Nowym Jorku. to było fajne. Ale teraz jest lepiej.

- Naprawdę jest? - pyta od razu, brzmiąc na zmartwionego, a moje serce przyspiesza bicie. 
- Tak, oczywiście. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę być tu z tobą - zapewniam go, a on uśmiecha się w tak uroczy sposób, że prawie ściskam w dłoniach jego policzki.

- To dobrze - mruczy i unosi nasze ręce i całuje wierzch mojej. - Też się bardzo cieszę, że tu ze mną jesteś, kochanie.
Och Boże, chyba będę płakać.
Tak, zdecydowanie mam zespół napięcia przedmiesiączkowego. Proszę, wstrzymaj się przez kilka następnych dni. 
Chichocząc, bo naprawdę nie jestem wstanie się przed tym powstrzymać, zatrzymuję się i pociągam jego rękę. Marszczy brwi w zdezorientowaniu, a ja tylko uśmiecham się i zamykam przestrzeń pomiędzy nami, przyciskając do niego delikatnie usta. 
Nuci zaskoczony, ale natychmiast rozplątuje nasze dłonie, by móc trzymać mnie w talii. W międzyczasie ja bawię się jego włosami, tak jak zazwyczaj. Tym razem nasz pocałunek nie jest pożądliwy, ale naprawdę, naprawdę słodki. Prawię czuję, jakbyśmy sobie coś przekazywali. Coś, czego nie powinniśmy mówić tak wcześnie. A może to w porządku? Nawet nie wiem. 
Nagle burczy mi w brzuchu, a my odsuwamy się od siebie przez śmiech. 
- Jesteś głodna, kochanie? - Justin gaworzy, delikatnie dziobiąc moje usta, a ja kiwam głową, przygryzając wargę, starając się przy tym wyglądać jak najbardziej niewinnie. Wypuszcza z głębi  gardła ryk, a ja uśmiecham się sama do siebie przez to jak łatwo na niego wpłynąć. Wystarczy porazić go moją niewinnością i voilà. Całuje mnie raz jeszcze, tym razem mocniej, a następnie chwyta mnie za dłoń i odwraca w stronę z której przyszliśmy. 
Jego ręka opada na moje ramiona, a ja unoszę dłoń, aby chwycić go za rękę. Wracamy w ciszy, ale oczywistym jest to, że czujemy się dobrze. Jesteśmy szczęśliwi i jest to niesamowite uczucie.
Kiedy docieramy na miejsce, wszyscy się pakują, ale przerywają to, aby na nas spojrzeć. 
- Och, dzięki bogu! Dzwoniłem do ciebie, ale zostawiłeś tu telefon. wyjeżdżamy. Słońce jest zbyt duże jak dla dzieci - mówi tata Justina, a my przytakujemy i rozdzielamy się, aby pozbierać swoje rzeczy. Kiedy wszystko jest spakowane, zakładam spodenki i jesteśmy gotowi. 

♦♦♦

Jest około dwadzieścia minut po kolacji, a ja skończyłam się pakować na weekend. Z westchnieniem, siadam na łóżku za Mack, która mi pomogła. Natychmiast moje myśli rozpoczynają swoją wędrówkę. Jutro o tej porze, będę się przygotowywała na koncert SoMo i jestem pewna, że będę świrowała na samą myśl tego, co ma nastąpić później. Denerwuję się!
- Wciąż uważam, że powinnaś mnie posłuchać - Mack szepcze pochylając się, a ja muszę zacisnąć pięści, aby jej nie uderzyć. Nie pomagasz!
- To zbyt wiele - mówię jej, tak jak zrobiłam to wcześniej, gdy zasugerowała jeden z najbardziej odkrywających zestawów bielizny, ten sam, który dała mi na sesję zdjęciową kilka tygodni temu. Oczywiście nie chciałam czegoś tak fantazyjnego i zamiast tego wybrałam zwykły, prosty, biały zestaw. Justin lubi mnie w bieli.
- Cokolwiek powiesz - mruży oczy i jestem gotowa zrobić to samo, ale słyszę kroki na schodach. Odwracam się w stronę na wpół otwartych drzwi i natychmiast się uśmiecham widząc kto w nich stoi. 
- Jesteś gotowa, kochanie? - Justin pyta mnie, uśmiechając się w ten cudowny sposób, a ja po protu przytakuję, stając się jeszcze bardziej nerwowa. Wchodzi do pokoju po moją torbę, przewieszając ją sobie przez ramię, a następnie wyciąga do mnie wolną dłoń. - Chodź, zobaczmy fajerwerki. 
Chichocząc przez to jak podekscytowany jest, wychodzę za nim z pokoju, czując za sobą obecność Mack.
Kiedy jesteśmy na zewnątrz widzę, że wszyscy są gotowi i czekają przy samochodach; przy tym, z którym zdążyłam się zaznajomić oraz tym stojącym na tyłach domu, gotowego w razie gdyby Justina odwiedziła rodzina. To mądry pomysł.
Justin wkłada moją torbę do bagażnika i jak tylko go zamyka, wszyscy wchodzą do pojazdów. Mack i Jace jadą z nami, przez co dzieci są naprawdę smutne. To takie urocze, że przywiązali się do siebie w jedno popołudnie, a nawet słodsze widzieć mojego brata i moją najlepszą przyjaciółkę bawiącą się z maluchami. To zdecydowanie widok dla zmęczonych oczu. Wyobraź ich sobie z ich własnymi dziećmi. Słodkie dziecięce pupy, z blond włosami i niebieskimi oczami. Ugh. Zamieniam się w Justina przez to shippowanie.
- Rorie, obudź się! - Mack szepcze cierpko do mojego ucha. 
- Huh? 
- Jezu, jesteś wrakiem - mruży oczy, a jej ręka wciąga mnie do samochodu. - Mam nadzieję, że to gówno szybko ci przejdzie. Nienawidzę, gdy się tak zachowujesz.
Wzdycham i przepraszam. Powiedziałam jej o moim wcześniejszym...stanie, a ona poradziła, abym się nie martwiła, bo kiedy staję się emocjonalna tak jak teraz, co dzięki Bogu, nie zdarza się w każdym miesiącu, to uspokajam się na dzień przed miesiączką. Znamy siebie na tyle długo, że jej wierzę. Jest dobrym obserwatorem.
Więc jeżeli dzisiaj się nie uspokoję, będzie to znaczyć, że jutro nie dostanę miesiączki.
- Justin, kiedy wyjdziemy z samochodu, musisz przytulić swoją dziewczynę - mówi Mack, a ja dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że już jedziemy.
- Dlaczego? - pyta i marszczy brwi, patrząc na nas we wstecznym lusterku. Uśmiecham się do niego nieśmiało, a kiedy odpowiada mi uśmiechem zsuwam się w dół siedzenia z westchnieniem. Jestem w rozsypce. Boże.
- Właśnie dlatego - mówi Mack, wskazując na mnie kciukiem. Chłopcy śmieją się, kiedy nie zwracam na nią uwagi, w zasadzie na nic się nie patrząc.
Minuty mijają tak szybko, że przesz chwilę myślę, iż zasnęłam, ale przypominam sobie przebłyski świateł, więc wiem, prze byłam przytomna przez większość podróży. Jezu, co jest ze mną nie tak? Prawdopodobnie będę spała przez całą drogę do Vegas. Do czasu, aż Justin poprosi mnie o zmianę. Lepiej, żeby tego nie robił, albo się rozbijemy. O mój Boże, nie. Stracił swoją byłą dziewczynę w wypadku samochodowym. Nie mogę dopuścić do wypadku! Moje biedne kochanie byłoby takie smutne, przechodząc przez ten cały ból. Ugh, myślę, że się rozpłaczę przez samo wyobrażanie go sobie w takiej sytuacji.
Jak tylko o tym myślę, zdaję sobie sprawę z tego co robię i mrużę na siebie oczy. W tym samym czasie Justin parkuje samochód, a ja się rozglądam, widząc tą samą plażę, co dzisiejszego ranka. Wysiadamy z samochodu, a Justin pochodzi do mnie i chwyta mnie za rękę.
- Wszystko w porządku, kochanie? - szepcze kiedy idziemy, a zwykłe patrzenie na jego twarz sprawia, że chcę go ciasno przytulić. Zamiast tego, kiwam głową, ponieważ przytulanie go w tej chwili byłoby tak głupie. Justin marszczy brwi, prawdopodobnie widząc, że kłamię. Puszcza moją rękę, obejmując moje ramiona i przyciąga do siebie, delikatnie całując moją skroń. Wzdycham szczęśliwie i natychmiast okrążam jego talię; czuję się tak komfortowo, że muszę się uśmiechnąć.
- Teraz wszystko w porządku - mówię szczerze, a on uśmiecha się i ściska moje ramię uspokajająco, jakby mówił mi, że jest tutaj niezależnie co by się nie stało. Aw, kochanie.
- Justin, Justin, Justin! Tata mówi, że się zaczyna! - w naszą stronę biegnie Jazzy, a tuż za nią Jaxon tak szybko, na ile pozwalają mu jego krótki nóżki. Cała nasza czwórka uśmiecha się na widok dzieciaków i podąża ich śladami. Jazzy ciągnie mnie za rękę, w czym przeszkadza jej Justin, nie chcąc puścić mojej drugiej ręki. 
Za nami, słyszę jak Jace mówi Mack jak bardzo podekscytowany jest, a ja się uśmiecham, przypominając sobie, jak potwornie bał się fajerwerków, dźwięku jaki wydawały, a następnie jak bardzo je pokochał. 
Kiedy docieramy do wejścia na plażę, ledwo widzimy piasek. Setki tysięcy ludzi zajmują miejsca, stojąc, siedząc, a nawet leżąc na plażowych ręcznikach i kocach, trzymając w rękach kamery, będąc gotowymi do nagrywania kolorowego show, 
- Zabrałeś ze sobą kamerę? - pytam Justina znikąd, a on uśmiecha się pokazując mi swoją dużą kamerę w wolnej ręce. Chichoczę z własnej głupoty i całuję jego policzek, co jest tak słodkie, że się rumienię. Przysięgam, im bardziej zdaję sobie sprawę ze swojego stanu, tym staje się to gorsze. Ugh, jestem taka wrażliwa.
Zajmujemy miejsce na piasku, na szczęście wystarczająco duże, aby pomieścić nas wszystkich, nawet jeżeli dzieciaki muszą usiąść komuś na kolanach. Jaxon zostaje przy mamie, leżąc głową na jej ramieniu, przez co mam wrażenie, że staje się zmęczony, ale Jazzy zostaje przy Justinie, więc jest blisko nas. Jest tak bardzo podekscytowana. To takie urocze!
Pierwsze fajerwerki wystartowały, a ja wzdycham zaskoczona, uderzając Justina w ramie, aby pospieszył się z włączaniem kamery. Śmieje się, ale robi to szybko, w samą porę. Niebo wypełnia się kolorem, na początek na skalę tęczy, jedna po drugiej tworząc jedno wielkie koło z drobin wszystkich kolorów.
Startuje kolejna na wzór fontanny, lecąc prosto w niebo, a następnie wybucha na dwie części spadając jak krople deszczu. Podczas, gdy fontanna spada, kolejna raca wystrzela, ale się nie pokazuje. Wszyscy marudzą w rozczarowaniu, ponieważ eksplozja była w miarę głośna, do czasu, aż każdemu zapiera dech w piersi, gdy na niebie pojawia się pierwsza spadająca gwiazda. Następnie spadają, jedna za drugą. Wow!
Reszta show jest idealna, ale ja przez cały czas nie mogę przestać myśleć o gwiazdach. Wiem, że one nie są prawdziwe, ale nigdy nie widziałam spadającej gwiazdy, a to zawsze było moim marzeniem. Nie ważne, że to fajerwerki; to nadal niesamowite, wyobrażać sobie ogrom podróży spadającej gwiazdy.To znaczy, wszystko ma inną miarę w kosmosie, więc gwiazda może spadać przez lata, zanim my będziemy w stanie ją zobaczyć. Jak bardzo niesamowite to jest?!
To tak jak przeznaczenie i prawdziwa miłość, jak na zawsze masz już być z tą jedną osobą, ale nie wiesz kiedy ją znajdziesz. Spadające gwiazdy są dokładnie takie same. Wiesz, że mogą się pojawić, ale nigdy nie wiesz kiedy.
Czy Justin jest moją spadającą gwiazdą? 
Odwracam się w jego stronę, a moje policzki ozdabia głęboki rumieniec, kiedy zdaję sobie sprawę, że on już się na mnie patrzy.
- Co? - pytam nieśmiało, a kąciki moich ust unoszą się delikatnie, kiedy uśmiecha się uroczo i wskazuje ruchem głowy na coś poniżej. Spoglądam w dół, a moje oczy rozszerzają się na widok jego małej siostrzyczki, leżącej na moim ramieniu. Jak mogłam tego nie poczuć?
- Ciebie też tutaj nie było. Na pewno wszystko w porządku? - pyta, a zanim zdążę odpowiedzieć, kontynuuje. - Czy chodzi o jutro? Denerwujesz się? Mówiłaś, że tego chcesz, ale to naprawdę nie musi być jutro. 
Tak, denerwuję się jutrem, duh!
- Jest okej - mówię w połowie kłamiąc. Jak mam mu wytłumaczyć to, że jestem emocjonalnie przepełniona? Wyśmieje mnie! - Denerwuję się, ale tego chcę - dodaję, kiedy nagle czuję się winna, przez nie bycie całkowicie szczerą. 
Justin się uśmiecha i kiwa głową. - Cóż, masz cały jutrzejszy dzień, aby to rozgryźć. Lepiej się już zbierajmy - mówi, a następnie przekazuje to tacie i kiedy wszyscy się z tym zgadzają, zbieramy się. Justin ostrożnie niesie Jazzy na rękach, układając jej głowę na swoim ramieniu. 
Odnosimy ją do ich samochodu i Justin osadza ją w foteliku samochodowym, podobnie jak Jeremy zapinający Jaxona. Z zamknięciem drzwi, żegnamy się z nimi i wracamy do samochodu Justina, w którym czekają na nas Mack i Jace. Musimy odwieść ich z powrotem do domu, zanim ruszymy w drogę.
Przez to, że nie będzie mi się chciało wysiąść z samochodu, kiedy ich podwieziemy, równie dobrze mogę teraz się pożegnać. Przyciągam brata do szybkiego uścisku, cicho doradzając mu, aby zrobił coś względem Mack. Chcę a by byli razem. Czerwieni się, ale przytakuje, a następnie wchodzi do samochodu, prawdopodobnie po to, aby nie widziała dowodów jego zawstydzenia. 
Kiedy się odwracam Mack jest tuż za mną, więc otwieram ramiona i bełkoczę, - Przytul. - podchodzi do mnie tip-topem i ciasno przytula, piszcząc tak samo jak ja.
- Baw się dobrze jutro, kochanie. Masz tylko jedną szansę. I jesteś szczęściarą, że masz do tego takiego wspaniałego faceta - szepcze mi do ucha, a ja wypuszczam głęboki oddech, biorąc do siebie każde jej słowo. Jestem szczęściarą.
- I tak zrobię - mówię. - Napisze do ciebie w niedzielę, okej? 
- Lepiej do mnie napisz! Chcę znać wszystkie szczegóły! - krzyczy, a ja śmieję się i kiwam głową. Rozdzielamy się i wsiadamy do samochodu w tym samym czasie. Chłopcy już zajmują swoje miejsca, dyskutując o tym jak bardzo niesamowite były fajerwerki. Tak, były.
- Jesteś gotowa? - Justin pyta mnie bezpośrednio i wiem, że to pytanie nie odnosi się tylko do obecnej chwili. Mówi o wszystkim co ma nadejść po tej chwili.
- Jestem gotowa.

~*~*~

*nostalgia - tęsknota 

Na początek:
jest mi przykro.

Najpierw dawałam informację w grudniu jak będzie wyglądało tłumaczenie, a następnie podałam informacje dotyczącą braku rozdziału. 
Posłuchałam się rady wielu z was i poprosiłam o pomoc inną tłumaczkę, bo wiedziałam, że przez pewien okres nie będę w stanie tłumaczyć. Osoby, z którymi tu rozmawiałam dokładnie znają sytuację jaka miała miejsce. Nie chcę was zanudzac opowieściami o moim życiu, więc pokrótce:

pech chciał, że w mojej rodzinie zdarzyła się tragedia, która zakończyła się pogrzebem. Poprosiłam o pomoc w tłumaczeniu jedną z chętnych dziewcząt. Sama się zaoferowała, a ja nie chciałam was znowu zawieść, więc po krótkiej rozmowie przekazałam jej połowę tłumaczenia. Przez ten czas nawet tu nie zaglądałam bo byłam pewna, że dobrze sobie radzi, skoro nikt się nie odzywał. Do czasu. Zalała mnie fala hejtów. Sprawdziłam stronę i niespodzianka! Wiecie co? 
ROZDZIAŁÓW JAK NIE BYŁO, TAK ICH NIE MA.

Myślicie, że ja wściekła nie byłam? Wciąż jestem. Chciałam napisać do tej laski, ale szmata(désolé pour mon langage) usunęła konto na tt, a innego kontaktu z nią nie mam. (:(:(:(:

Przez dwa jebane dni, siedziałam przy tym cholernym rozdziale, a gdy kończyłam go tłumaczyć, Microsoft mi najebał. Zablokował mi plik. A przez to, że Wiktoria jest takim świetnym informatykiem, rozjebałam komputer na prawie cały miesiąc :):):):)

Dopiero co kolega mi go naprawił(chwała ci za to Michał) i cały dzień siedzę i od nowa tłumaczę, właśnie skończyłam.

Jest mi naprawdę bardzo przykro, że tyle osób na mnie najechało, nie starając się nawet dowiedzieć o co chodzi. W ostatnim czasie jedyny dostęp do internetu miałam przez telefon, a na tym chujostwie zwanym telefonią komórkową (nie na darmo to chujałej) nie mogłam się zalogować na bloggera i dodać jednej, cholernej notki, dlatego pisałam na tt.

Po tym wszystkim:
nie, NIE oddam tłumaczenia
i
nie, NIE poproszę więcej o żadną cholerną pomoc.
Widać, że muszę zapierdalać sama, ale zrobię to bo naprawdę mi zależy.

Przepraszam wszystkie osoby, do których informacja nie dotarła. Mam nadzieję, że zostaniecie tu do końca opowiadania. -W.

23 komentarze:

  1. Anonimowy2/21/2016

    Kochana... Przykro mi z powodu straty bliskiej osoby ;( Sama nauczyłam sie że w życiu nie można pomagać na ludziach. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że nie będzie dla Ciebie utrapieniem ;*** Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy2/21/2016

    Jezu kocham to opowiadanie i ciesze sie, ze juz jestes xx A co do rozdzialu to jest tak cholernie slodki - Jace i Mack ahshjsjsk. Do nastepnego! Xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy2/21/2016

    kocham. to. tak. bardzo. mocno ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje ze wszystko jest już u Ciebie dobrze ; )) Bardzo mi przykro z powodu straty bliskiej Ci osoby ;cc
    Cieszę się że nie przestaniesz tłumaczyć bo tłumaczysz naprawdę świetnie ! Dziękuję za to że tłumaczysz to opowiadanie: ) Aa rozdział cudowny ! Macku i Jace awww po prostu słodcy ; D
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy2/21/2016

    Chce ich ten pierwszy raz ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy2/22/2016

    Współczuję Ci w związku ze sprawami rodzinnymi, szczere. Reszty tłumaczenia się spodziewałam i zastanawiam się: skoro masz znajomych ( mam na myśli wspomnianego Michała) to dlaczego nawet po oddaniu połowy tłumaczenia nie sprawdziłaś bloga i tej dziewczyny? Zajęłoby Ci to kilka minut i zapewne już dawno wszystki byłoby okej, a ludzie by się nie czepiał.
    Poza tym zauważyłam u Ciebie dwie wad: składasz obietnice, których nie umiesz dotrzymać i zawsze masz wytłumaczenie na swoją nieobecność.
    W każdym bądź razie fajnie, że dodałaś rozdział i dałaś znać, że żyjesz.
    Dobranoc ;)
    Ps. Możecie mnie hejtować. Ja tylko napisałam, co myślę i zapewne połowa czytelników, która i tak się nie przyzna, więc.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy2/22/2016

    Fajnie że jest nowy rozdział. Ale znowu zepsuty komputer? Trochę dziwne jak dla mnie. I tak jak napisała osoba wyżej powinnaś była sprawdzić tłumaczkę i ja także zauważyłam że nie dotrzymujesz obietnic i ze zawsze znajdziesz jakieś wytłumaczenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciesze sie ze jest juz rozdzial..popieram osoby wyzej, ja juz nie chce sluchac tlumaczen, moglas sprawdzic u kogos na kompie czy sa rozdzialy i ewentualnie napisac szybka krotka notatke :) obietnic nie dotrzymujesz , mam nadziejr ze wiecej takich akcji nie bedzie, jezeli cos by sie dzialo to napisz notke..bo zdaje sobie sprawe zr prowadzebie bloga i bycie tlumaczka nie jest prosta sprawa i podziwiam ludzi ktorzy sie tego podejmuja, ale trzeba byc tez honorowym, i jezeli wiesz ze cos sie dzieje i obietnicy nie dotrzymasz to dodajesz notatke i tyle...i nie mow ze jest ci przykro bo odrazu lecialy hejty i nikt sie nie zastanawial co sie dzieje bo dlugo czekalismy i wszyscy dopytywali co sie dzieje czemu nie ma rozdzialu i czy wszystko jest ok...pozniej poleciala zlosc ktora nie byla spowodowana brakiem rozdzialu tylko brakiem jakiejkolwiek wiadomosci od Ciebie...
    To nie jest hejt wiec nie masz o co sie obrazac tylko wez razlde do serca i nasteonym razem jesli cos sie wydarzy daj znac :)
    Bardzo wspolczuje z powodu straty bliskiej osoby, wiem jak ciezkie i bolesne to jest, trzymaj sie mocno:*
    Opowoadanie bede czytac do konca i komentowac tez ;)


    Awww kocham ich! Oby rorie nie dostała okresu! Nie mgoe sie doczekac!❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy2/22/2016

    Ach, czekałam spokojnie, dobrze wiedzieć teraz o co chodzi, mam nadzieję że rozdziały będą częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne. ciesze sie ze nie zapomnialas o nas :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana cudnie tłumaczysz to trzeba Ci przyznać <3
    Jednak moim zdaniem, mimo wszystkich przeszkód, masz chyba psia ? wątpię żeby jakakolwiek z nich Ci nie pomogła z zaistaniałej sytuacji, więc to są tylko kolejne tłumczenia, które nie zmienią faktu, że zaniedbujesz bloga...
    Mam nadzieję, że wszystko się już u Ciebie ułoży i będzie OK <3 trzymaj się cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy2/22/2016

    Dobrze, że już jesteś <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mogłam się już doczekać tego rozdziału, ale dopiero w następnym bedzie ciekawie gsdfs Będe to powtarzać chyba cały czas ale Justin i Rorie są tacy uroczy i uwielbiam ich.
    Mam nadzieje ze u ciebie jest już w miare okej i będziesz dodawała tak często rozdziały jak tylko możesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. O MOJ BOZE TEN ROZDZIAL TO ISTNE CUDO
    A TY KOCHANIE MOJE NAJWIEKSZE NIE PRZEJMUJ SIE TYMI HEJTAMI, TO NIE TWOJA WINA TYLKO TAMTEJ LOSZKI, BO DALA SLOWO I SPIERDOLILA:)
    A WAS, DRODZY KURWA "FANI" POZDRAWIAM SRODKOWYM PALUSZKIEM
    TRZYMAJ SIE SLONCE, NIE MOGE SIE DOCZEKAC NASTEPNEGO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy2/23/2016

      Wyłącz CAPS LOCK skarbie, bo my "FANI" doskonale widzimy. To, że jesteśmy fanami nie znaczy, że mamy pod każdym rozdziałem chwalić i pisać jakie to tłumaczenie nie jest. Mamy prawo, aby napisać, co myślimy i co nam się nie podoba, więc zluzuj z tonu ;)

      Usuń
  15. Anonimowy2/26/2016

    rozdział jak zawsze świetny, nie mogę doczekać się kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy2/26/2016

    śmieszne jest to, że ciągle masz zepsuty komputer
    ni składa się obietnic których nie można dotrzymać i zgadzam się z opiniami dziewczyn
    tłumaczysz dobrze tylko kurde, zawsze są jakieś wymówki. a skoro miałaś internet w telefonie mogłaś napisać, jaka jest sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy2/26/2016

    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy2/27/2016

    Kocham to ff <3

    OdpowiedzUsuń
  19. właśnie pokazałaś mi że jesteś cholernie silną dziewczyną z takim zapałem, po prostu wow.
    tłumaczysz na bardzo dobrym poziomie i gwarantuję że zostaję do końca.

    OdpowiedzUsuń